Jak pokonać własną nieśmiałość? W jaki sposób opanować lęk, niepewność i poczucie malej wartości? Czy można „nauczyć się” śmiałości?
„Agnieszka była nieśmiałą, wrażliwą i niepewną siebie dziewczyną. W szkole unikała rówieśników. Akceptowano ją, bo nie wadziła nikomu i pozwalała od siebie ściągać.
Po latach nadal uważała się za „brzydkie kaczątko”. Wyszła za mąż za pierwszego mężczyznę, który się nią zainteresował. W małżeństwie również podporządkowała się mężowi. Uległa jego sugestiom, że powinna zająć się domem, dziećmi i zrezygnować z kariery zawodowej.”
Nieśmiałość
To domena ludzi wrażliwych, delikatnych, niepewnych siebie i swojej wartości. Ludzie ci są szczególnie wrażliwi na krytykę. Boją się oceny, złośliwości, ośmieszenia. Nie potrafią bronić swych praw. Boją się spontaniczności i improwizacji. Czasami w myślach układają całe scenariusze rozmów, ale w decydującej chwili wycofują się lub reagują emocjonalnie. Czasami bronią się, zachowują agresywnie. Przeżywają potem poczucie winy, mocnego niesmaku do samych siebie, co w efekcie pogłębia jeszcze poczucie mniejszej wartości i nieporadności życiowej.
Ogromną rolę w opanowaniu nieśmiałości odgrywa wychowanie.
Nie można łamać natury dziecka i naginać jej na siłę do oczekiwań czy wyobrażeń rodziców. Rzucanie na głęboką wodę niczego nie nauczy, utrwali tylko lęk i poczucie małej wartości. Dziecko delikatne i wrażliwe wymaga spokoju, cierpliwości i być może dłuższego czasu nauki. Jeżeli nie radzi sobie w jakiejś dziedzinie, rodzice powinni wyeksponować inną, którą dziecko świetnie opanowało. Rośnie ono wtedy z poczuciem równowagi między zaletami i wadami, a zachęcane do kolejnych prób i nagradzane za najmniejsze nawet postępy uczy się pracowitości, pokonywania trudności, „wykuwa” swój charakter.
Dojrzały, ukształtowany człowiek, świadomy swej nieśmiałości także może pracować nad jej opanowaniem. Nie można ani zmienić, ani oszukać swej prawdziwej natury. Ale można ją zaakceptować i polubić. Gdyby Agnieszka pozwoliła sobie na zaakceptowanie swego zmieszania i czerwienienia się w towarzystwie mężczyzn, być może zauważyłaby, że robi to na nich znacznie większe wrażenie niż wymyślna kokieteria, swoboda i nonszalancja zbyt pewnych siebie dziewczyn.
Wobec takich mężczyźni miewają zwykle sporo obaw. Zaś przyznanie się przed sobą i przed innymi do jakiejś trudności, np. „trochę mnie peszy ta sytuacja” lub „nie umiem sobie z tym poradzić, czy mogę prosić o pomoc” -powoduje, że ktoś, kto i tak widzi naszą nieporadność, doceni naszą szczerość i odwagę bycia sobą. A poproszony wprost, grzecznie i z wdziękiem o pomoc, na pewno jej nie odmówi.
Jeżeli człowiek nauczy się tolerancji wobec własnych wad, będzie umiał zdobyć się również na tolerancję wobec wad innych ludzi.