Jakie są korzenie mitu, że wykorzystujemy zaledwie niewielki procent naszego mózgu? Niektórzy twierdzą, że opinię tą wypowiedział Albert Einstein, ale nie ma na to dowodów. Krążyć zaczęła po świecie około 1907 roku, kiedy to na zachodzie Europy zapanowała moda na „ćwiczenie umysłu”. Zalecano wtedy intensywne ćwiczenie szarych komórek w dzieciństwie i młodości, bo jakoby tylko w tym okresie miał rozwijać się i „doładowywać” nasz mózg. Potem „z urządzenia” można było już tylko korzystać. Na szczęście, prawda jest bardziej pocieszająca. Najnowsze badania neurologiczne wykazały czarno na białym, że nasz mózg czynny jest na całej swej powierzchni (nie ma więc miejsca, którego byśmy nie wykorzystywali!), przez całe też życie tworzą się w nim nowe połączenia neuronalne. Co oznacza również, że mózg można i trzeba cały czas trenować.
Nie czytaj w półmroku, bo zmarnujesz sobie wzrok – każdy z nas słyszał w dzieciństwie taką przestrogę. I choć czytał dalej, często po kołdrą i przy małej latarce, ziarno niepewności zostało zasiane. Bo a nuż to prawda? Tymczasem zmysł wzroku to specjalistyczny mechanizm, którego nie jest w stanie zepsuć używanie nawet w trudnych warunkach. Owszem, lektura przy słabym świetle męczy oczy, które mogą potem łzawić, boleć czy szczypać, ale uczucie to znika już po krótkiej drzemce.